JNR - Movement. Recenzja #6



Wracam do internetowego życia. Postanowiłem złapać za album, na który warto poświęcić swój czas. „Movement” to underdog. Junior to gość z megaskillami, a pomimo tego kazał na siebie czekać bardzo długo. Lata oczekiwań odłożyły się na pokaźny stos, z którym teraz JNR się zmierzył. Nie ma jednak sensu po raz wtóry analizować, czy gdyby „Movement” został wydany w „prime time”, to by osiągnął sukces z miejsca. Długo oczekiwany debiut ujrzał światło dzienne i warto się nim zainteresować.
Czas upłynął i swoją karierę JNR mógłby zdefiniować jako „lil bit too late”. Z drugiej strony, gdy trapem słuchacze zaczynają się nudzić, JNR wchodzi z płytą, która bije całą armię Lil Young Dab Supreme na głowę pierwszym singlem. W opozycji do nich, dostajemy materiał ze sznytem – przemyślany, zróżnicowany i dopracowany.
Ważne jest to, czego w tych numerach się nie znajdzie. Nie ma tu bełkotania o żarciu tabletek, waleniu ścieżek, wożeniu się „daddy’s Lambo” i robieniu codziennie innej panny. Brakuje też pojękiwań, bardziej kojarzących się ze zbliżeniem dwóch mężczyzn. Jest masa energii, cykacz na… tłucze, bass dudni. A gospodarz leci jak szalony. Konsekwencja, głód, technika – można zamknąć opis płyty w trzech słowach. Trap z przekazem, złoty środek dla odbiorców.
Gości nie ma wielu, bo pięć ksyw. Za to nieprzypadkowych. To i akapit osobny się dla nich należy. W „Movin” Abla wachlarz styli potwierdza mega formę reprezentanta NWJ. Na „Lace Lock” Venom wjeżdża z ogniem, którego przez jakiś czas brakowało. Obstawiający refren i zwrotkę w „Time” Gedz tylko zaostrza apetyt na nadchodzącą płytę. Szorstko i brudno lecący Kobik w „Biznesie” wpasował się jak mało kto. Niezręcznie kogoś wyróżniać, ale Astek z Dwóch Sławów w „$$$” wszedł, posprzątał i poszedł.
W pogoni za nowością i świeżością równie dobrze można odpuścić sobie bandę skrzeczących małolatów, którzy urwali się z choinki i nawijają co ślina przyniesie na język. Gdyby „Movement” wyszedł w okresie „warm-up”, czyli kilka lat wcześniej, to prawdopodobnie nie odbiegałby brzmieniami od obecnego efektu. Jest to wciąż poziom, do którego spora część branży próbuje aspirować. Gdyby Junior dostał połowę czasu poświęconego obecnej topce i  „raperom z YouTube”, to polski rap by zyskał i był bardziej stylowy. Oczywiście, wyświetlenia nie są wyznacznikiem jakości, jednak jeśli pod klipem są 74 tysiące wyświetleń, to trochę średnio świadczy o kondycji słuchaczy.
 
"Movement" to jest płyta po coś, o czymś i coś więcej niż cień amerykańskiego mainstreamu padający na rodzimą scenę. Autotune to środek występujący, jednak spokojnie można sobie wyobrazić wokale bez niego. Oddajmy Juniorowi należytą uwagę – zarówno jako raperowi i producentowi. Big Up!


Komentarze