Wracam
do internetowego życia. Postanowiłem złapać za album, na który warto poświęcić
swój czas. „Movement” to underdog. Junior to gość z megaskillami, a pomimo tego
kazał na siebie czekać bardzo długo. Lata oczekiwań odłożyły się na pokaźny
stos, z którym teraz JNR się zmierzył. Nie ma jednak sensu po raz wtóry analizować,
czy gdyby „Movement” został wydany w „prime time”, to by osiągnął sukces z
miejsca. Długo oczekiwany debiut ujrzał światło dzienne i warto się nim
zainteresować.
Czas upłynął
i swoją karierę JNR mógłby zdefiniować jako „lil bit too late”. Z drugiej
strony, gdy trapem słuchacze zaczynają się nudzić, JNR wchodzi z płytą,
która bije całą armię Lil Young Dab Supreme na głowę pierwszym singlem. W opozycji
do nich, dostajemy materiał ze sznytem – przemyślany, zróżnicowany i
dopracowany.
Ważne jest
to, czego w tych numerach się nie znajdzie. Nie ma tu bełkotania o żarciu
tabletek, waleniu ścieżek, wożeniu się „daddy’s Lambo” i robieniu codziennie
innej panny. Brakuje też pojękiwań, bardziej kojarzących się ze zbliżeniem
dwóch mężczyzn. Jest masa energii, cykacz na… tłucze, bass dudni. A gospodarz
leci jak szalony. Konsekwencja, głód, technika – można zamknąć opis płyty w
trzech słowach. Trap z przekazem, złoty środek dla odbiorców.
Gości nie ma
wielu, bo pięć ksyw. Za to nieprzypadkowych. To i akapit osobny się dla nich
należy. W „Movin” Abla wachlarz styli potwierdza mega formę reprezentanta NWJ.
Na „Lace Lock” Venom wjeżdża z ogniem, którego przez jakiś czas brakowało. Obstawiający
refren i zwrotkę w „Time” Gedz tylko zaostrza apetyt na nadchodzącą płytę. Szorstko
i brudno lecący Kobik w „Biznesie” wpasował się jak mało kto. Niezręcznie kogoś
wyróżniać, ale Astek z Dwóch Sławów w „$$$” wszedł, posprzątał i poszedł.
W
pogoni za nowością i świeżością równie dobrze można odpuścić sobie bandę
skrzeczących małolatów, którzy urwali się z choinki i nawijają co ślina
przyniesie na język. Gdyby „Movement” wyszedł w okresie „warm-up”, czyli kilka
lat wcześniej, to prawdopodobnie nie odbiegałby brzmieniami od obecnego efektu.
Jest to wciąż poziom, do którego spora część branży próbuje aspirować. Gdyby Junior
dostał połowę czasu poświęconego obecnej topce i „raperom z YouTube”, to polski rap by zyskał i
był bardziej stylowy. Oczywiście, wyświetlenia nie są wyznacznikiem jakości, jednak jeśli pod klipem są 74 tysiące wyświetleń, to trochę średnio świadczy o kondycji słuchaczy.
"Movement" to jest płyta
po coś, o czymś i coś więcej niż cień amerykańskiego mainstreamu padający
na rodzimą scenę. Autotune to środek występujący, jednak spokojnie można sobie
wyobrazić wokale bez niego. Oddajmy Juniorowi należytą uwagę – zarówno jako
raperowi i producentowi. Big Up!
Komentarze
Prześlij komentarz