Mamed Khalidov, Szczepan Twardoch - Lepiej, byś tam umarł. Recenzja #2



O Mamedzie Khalidovie do niedawna mogłem wypowiadać się jedynie jako o sportowcu. Oczywiście, każdemu fanowi MMA jest wiadome, że jest on Czeczenem, jednym z najlepszych i najbardziej rozpoznawalnych sportowców w kraju i marką samą w sobie. Jeśli jednak ktoś, tak jak ja, chciałby go poznać jako człowieka, to wystarczy sięgnąć po wywiad rzekę Lepiej, byś tam umarł. A przy okazji zaznajomić z historią interesującą, barwną, bogatą w sytuacje nieprawdopodobne i zabawne.
Podczas pokonywania kolejnych stron, postać Mameda zaczyna być bardziej wielowymiarowa i złożona. Miałem okazję zobaczyć mężczyznę, który jest muzułmaninem, Czeczenem, Polakiem, mężem, ojcem, lokalnym patriotą, biznesmenem, a przede wszystkim skromnym i poukładanym gościem, z którym sam bym z miłą chęcią siadł przy kawie i porozmawiał.
Za prowadzenie wywiadu jest odpowiedzialny Szczepan Twardoch, znany pisarz pochodzący z Górnego Śląska, którego z Mamedem tyle samo łączy, co dzieli. Obaj mężczyźni są w tym samym wieku, pełnią role ojców i mężów, a także mają podobne hobby: auta i strzelectwo. Wspólne dla obu jest też to, że w trudnych momentach życiowych otrzymali ojcowskie wsparcie, które nakreśliło ich późniejsze decyzje. Dla obu z nich równie ważne są także korzenie, o których można się wiele dowiedzieć podczas czytania Lepiej, byś tam umarł. Wywiad nie jest tylko możliwością przeczytania spowiedzi zawodnika MMA. Twardoch często zestawia czeczeńskie opowieści ze swoimi przeżyciami, poszukując elementów nawiązujących nić porozumienia z Olsztynianinem. A tych, jak wspomniałem, jest sporo.
Przez większość książki, jeśli nie całą, przewija się temat wiary. Dla mnie, jako młodego katolika, rozmowa o byciu muzułmaninem jest obecnie niezwykle istotna. Słowa Mameda w czasach, gdy islam jest stale demonizowany, pozwalają spojrzeć na tę religię z innej perspektywy. Zawodnik z rozgoryczeniem opowiada o tym, jak ludzie starają się zniszczyć jego wizerunek, przywołując podsycane w społeczeństwie lęki i uprzedzenia. Z tych rozmów wyłania się obraz tego, czym jest islam jako wiara i jak wpływa na życie Khalidova. Jest to życie człowieka zgodnego z innymi, pełnego szacunku i empatii do otaczających go ludzi. Islam nie jest, według niego, konserwatywną klatką, z której wydobywają się uprzedzenia i podejrzenia. Rozprawiając o kwestiach religijnych, Twardoch i Khalidov, jako teoretycznie dwa odległe od siebie bieguny, dochodzą do definiowania tego, co jest życiowym spełnieniem i jak w życiu rozumieć poczucie wewnętrznej harmonii.
Rozmówca autora „Morfiny” tłumaczy, że prawdziwy islam nie jest związany z przemocą. O tej jest też wiele mówione, a niektóre rzeczy z ust osoby o takim fachu, mogą zaskoczyć. Mamed w Lepiej, byś tam umarł przyznaje, że w młodości musiał walczyć, żeby przeżyć. Wiele lat później, to właśnie religia pozwoliła mu okrzepnąć i pozbyć form młodzieńczej agresji. Czeczen opowiada o swoim dysonansie pomiędzy religią a walkami w klatkach, a także o tym, że nie jest sztuką kogoś obić, a raczej wycofać się z konfrontacji i załatwić sprawę w sposób pokojowy.
Z książki można dowiedzieć się dużo o jego życiu i uzyskać odpowiedzi na pytania dotyczące kwestii finansowych, relacji z działaczami KSW i samego rozwoju federacji, pojedynku Michałem Materlą, czy kontrowersyjnego wyniku walki z Azizem Karaoglu, po którym wielu fanów miało wielki żal i odwróciło się od czeczeńskiego wojownika. Mamed opowiada jak wiele oczernień padło na niego, o kłamstwach w związku z działalnością terrorystyczną. W opozycji do fali nienawiści, z którą się zderzył w ostatnich latach, przedstawia jak wiele zawdzięcza Polsce i jej mieszkańcom, czuciu się Polakiem i radości z życia w tym kraju.
Drugą ważną kwestią, która przetacza się przez książkę, jest historia o Czeczenii i znaczeniu bycia czeczeńskim mężczyzną. Z prostej wyliczanki, przeplatanej opowieściami o starszych pokoleniach, powstaje obraz męża z kraju, w którym często trzeba było sięgać po broń i walczyć. Mamed ujawnia przy tym swój silny związek z ojczyzną i pozostawioną tam rodziną. „Czeczen może zapłakać w życiu tylko raz – gdy umiera mu matka”. W opowiadaniu o czeczeńskich tradycjach ukazuje się bezkompromisowość. Bo Czeczen ma być gotowy do walki o swój dom i godność. Należy pamiętać, że to wszystko jest opowiadane przez osobę, która prawie zginęła w brutalnym porwaniu, a poczucie bezpieczeństwa zbudowała osiadając w obcym kraju, zupełnie różnym od swojej ojczyzny.
Książka pozbawioną wad nie jest. Tak samo jak Szczepan Twardoch nie jest dziennikarzem, co jest odczuwalne. Opowieści bywa daleko do profesjonalnego wywiadu, a swoim tonem potrafi bardziej przypominać rozmowę dwóch znajomych, którą ktoś spisał, ułożył i wydrukował. Zaprzeczyłbym, pisząc, że nie ma to swojego uroku – czuć w tym wszystkim swobodę wypowiedzi obu stron, zamiast sztucznie wykreowanej sztywności.
Wątki są jednak momentami nieuporządkowane, ponieważ Twardoch potrafi skakać po tematach, wyciągać różne dawki informacji z rozmówcy, czy ucinać wątki. W tym wszystkim, jak napisałem, należy pamiętać, że Szczepan Twardoch nie jest dziennikarzem. A nawet im udaje się wypaść gorzej w takich formach.
Mamed jest tutaj głównym bohaterem i współautorem. Przede wszystkim jest sportowcem, który raczej niewiele ma wspólnego z literackim światem, więc to nie do niego należało stworzenie zwartej i odpowiednio poukładanej książki. To wszystko mogłoby być wsparte przez wydawnictwo, które  ma już na koncie tego typu pozycje. Jeżeli Szczepan  Twardoch będzie chciał kontynuować swoją przygodę z publikacjami publicystycznymi, to i tak dam mu szansę i będę to czytał, bo wiem, jakim piórem włada. Jeśli to jednak jednorazowa przygoda motywowana zamiłowaniem do MMA i ciekawością samego Khalidova, to przyjmę to ze zrozumieniem.
Lepiej, byś tam umarł to przede wszystkim gratka dla fanów Czeczena. W wywiadzie Mamed Khalidov opowiada o codziennej pracy, wspinaczce na zawodowy szczyt, walce z własnymi słabościami i szacunku. To historia o drodze od impulsywnego chłopca, który bił się z każdym, do mężczyzny opanowanego, niewstydzącego się okazywać uczuć rodzinie – co jest w pewien sposób sprzeczne z czeczeńskimi zasadami. To pozycja biograficzna na góra trzy wieczory, jednak można w niej poznać kogoś, kto nie tylko obija innych w klatce.

Komentarze