Umówmy się, w czasach
streamingu, twojej tuby, dźwiękowej chmury i innych, jesteśmy zalewani muzyką
średniej jakości. Żeby nie powiedzieć, że słabej. Dlatego bardzo cenię sobie
momenty, w których to mam okazję coś odkryć. Albo dostać pocztą pantoflową. W
ten pierwszy sposób natrafiłem na Sonar, o którym to jeszcze opowiem za jakiś
czas. Drugą metodą dotarłem do Bitaminy.
Już na samym początku
chcę podziękować każdej osobie, przez którą okładka „Kawalerki” łypała na mnie
podczas scrollowania na Facebooku. Dobra, dość prywaty, do roboty. Głupio mi,
gdy słucham album pierwszy raz ponad miesiąc po jego premierze, bo najczęściej
ogarniam materiał najpóźniej dzień po.
Jakość, quality, czy
inny zamiennik językowy, tak można określić „Kawalerkę”. W każdym utworze nie
ma miejsca na zbędne zabiegi, wszystko ze sobą współgra. Harmonia pomiędzy
warstwą dźwiękową i tekstową ujęła mnie od pierwszych chwil obcowania z
albumem. Właśnie w warstwie muzycznej dzieją się rzeczy, które powinny
zadowolić zwolenników żywych instrumentów. Mamy do czynienia z gitarami, żywym
basem, masą jazzu, hip-hopem i kopalnią sampli. Chcecie wychwycić wszystkie
smaczki, to sami wyruszcie w podróż po tytułowych kilkunastu metrach
niewielkiego mieszkania.
Napisałem już o tym,
jak wszystko ze sobą się komponuje. Powtórzę to jeszcze raz, tym razem dodając
kwestię skitów. Jak najczęściej powodują u mnie chęć skipowania (jak na
debiucie Tory’ego Laneza podczas późniejszych odsłuchów), tak tutaj są
przyjemnym dopełnieniem. Wokal Vita, nieoczywisty i unikalny, swobodnie pływa
po rzekach podkładów.
Album broni się
poziomem tekstów. Jak pławiłem się nad muzyką, tak można spokojnie stwierdzić,
że wartość słów słyszanych na Kawalerce jest jeszcze większa. Raczej jestem o
kilka lat młodszy od autorów płyty, ale w jakimś stopniu tematyka nie jest mi
obca. Może za kilka lat, gdy sam podejdę pod trzeci krzyżyk, jeszcze lepiej
zrozumiem kawalerkowe tematy. Mamy do
czynienia z dużą dawką różnorakich emocji. Rzadko coś pod tym względem robi na
mnie wrażenie. A same teksty najłatwiej określić jako piękno prostoty.
Charakter całego
materiału spokojnie może opisać wers "Nie pytaj czy pamiętam o podatku /
Dbam o to, by nie pozostawić spadku". „Kawalerka” to opowieść o wkraczaniu
w życie osoby dorosłej, nowych realiach i zderzeniu z nową gamą problemów. Tu
już nie ma czasu na kontakt z używkami i spotkania w dziwnym towarzystwie. Od
progu kłaniają się podatki, miłość, obawy i przyszłość pełna niespodzianek.
Postaram się zakończyć
swój wywód zwięźle. Prosto, ale nie prostacko. Dobrze na każdą pogodę, każdy
humor, stan emocjonalny. Co więcej, z magicznym elementem replay value. I to nie takim malutkim. Posłuchacie, a będziecie
mieli problem z oderwaniem się. Panom kibicuję bardzo mocno, licząc na przebicie
się do jak największej liczby odbiorców.
Komentarze
Prześlij komentarz