Co łączy
ze sobą takie miasta jak Madryt, Monako i Turyn? A co wspólnego mają ze sobą
Manchester, Amsterdam, Lyon i Vigo? Na pewno warto się tam wybrać, co kiedyś
pewnie uczynię, ale ten tekst to nie przewodnik turystyczny.
Z
pierwszych trzech miast wywodzą się drużyny półfinalistów Ligi Mistrzów sezonu
2016/2017. Real w dwumeczu (dość kontrowersyjnym, ale nie będę się nad tym
rozwodził) okazał się lepszy od mojego Bayernu, a Atletico wyeliminowało
skazywane na pożarcie od początku tej edycji turnieju Leicester. Z kolei AS
Monaco odprawiło zespół z Dortmundu, którego piłkarze w głowach wciąż mogli
mieć wydarzenia sprzed pierwszego spotkania w ćwierćfinale. Za to turyńska
Stara Dama sprawiła największą niespodziankę turnieju. Najpierw pokonując
Barcelonę, a później nie pozwalając jej na zrobienie remontady podobnej do tej
z dwumeczu z PSG.
Dwie
godziny temu (piszę o 14) odbyło się losowanie par półfinałowych Ligi Mistrzów.
Drużyny z La Liga nie wykosztują się na transport, ponieważ pochodzą z tego
samego miasta - Madrytu. Naszpikowany gwiazdami lider tabeli zmierzy się z
trzecią drużyną w tabeli. W ostatnim spotkaniu ligowym zespoły podzieliły się
punktami. A jak było w Lidze Mistrzów, to już raczej każdy pamięta. Zawodnicy
Atleti nie są na z góry straconej pozycji, jednak przeciwstawienie się sile
Realu będzie wymagało od nich maksymalnej koncentracji. Czy ich najjaśniejsza
gwiazda Antoine Griezmann (z którego upilnowaniem obrońcy Galacticos mieli
ostatnio problemy) poprowadzi Rojiblancos do finału? Czy może jednak chwała
przypadnie ich lokalnym rywalom, których od zwycięstwa do zwycięstwa prowadzi
półbóg z Portugalii wspierany przez resztę gwiazdozbioru w białych strojach?
Nie ukrywam, że przez lekką zadrę w moim sercu (którą spowodował przegrany
dwumecz Bayernu), bardziej chciałbym zobaczyć w najważniejszym meczu tego roku
drużynę Diego Simeone. Nie zmienia to faktu, że na pierwszym miejscu postawię
tu po prostu piękną grę, a taką właśnie ten dwumecz powinien nam zagwarantować.
Przynajmniej na papierze. Jeśli ktoś ma inne zdanie, niech obejrzy skróty
ostatnich derbów Madrytu.
I mecz, w
którym moje serce będzie prawdziwie rozdarte. AS Monaco, które powróciło na
piłkarskie salony zagra z Juventusem. Dobry piłkarski Boże, dlaczego uczyniłeś
mi to? Po cichu liczyłem na takie spotkanie w finale, co przełamałoby ciągnącą
się już czwarty sezon dominację zespołów z Primera Division. Monaco, które jest
nadzwyczaj dobrze funkcjonującym połączeniem doświadczenia i młodości,
"przejechało się" po Borussi równie skutecznie, jak po drużynach z
ligi francuskiej. Mając będącego na ustach całego świata Kyliana Mbappe
uczącego się przy Radamelu Falcao, pilnujących środka Tiemune Bakayoko i Joao
Moutinho czy jeden z lepszych polskich transferów po Euro - Kamila Glika, będą
nękać mistrzów ligi włoskiej. Juve jednak udowodniło, że nie tylko nie obawia
się żadnego przeciwnika, ale na dodatek potrafi skutecznie ostudzić jego zapał
do atakowania w myśl zasady Najlepszą obroną jest atak". Gdy ma się z przodu Higuaina, Mandzukica czy wreszcie Dybalę, można
być pewnym tego, że bramkarz przeciwnika nie będzie mógł spokojnie obserwować
spotkania przez 90 minut. Gdyby jednak Monaco od razu zdecydowało się na
przypuszczenie szturmu, to najpierw musiałoby przebić się przez mur, którego
nie udało się sforsować tercetowi MSN. Jeśli ktoś już przejdzie przez
Chielliniego i Bonucciego, to musi pamiętać o jednym: właśnie stoi przed nim
Gianluigi Buffon.
Jak już
napisałem, druga para półfinalistów by była dla mnie idealnym zestawieniem na
finał Ligi Mistrzów. Może uda się to w przyszłym roku, teraz trzeba pobawić się
w typera. Znając te pojedynki, najbardziej prawdopodobnym wydaje się awans
Realu i Juventusu. Co nie zmienia faktu, że Atletico i Monaco mogą im wyszarpać
z rąk klucze do schodów wiodących ku bramom Milennium Stadium w Cardiff.
Liga
Europy jakoś nigdy specjalnie mnie nie fascynowała i przyznaję to z bólem
serca. Zmieniło się to w ostatnich sezonach. Trochę pod wpływem Sevilli z
Grześkiem Krychowiakiem, trochę przez takie spotkania jak ubiegłoroczne Liverpoolu
z Borussią Dortmund. The Reds są już za burtą tych rozgrywek, a niemiecka
drużyna dzielnie radziła sobie w Lidze Mistrzów.
Spotkanie
angielsko-hiszpańskie wydaje się być bardzo jednostronnym. Ale jak zwykło się
mówić w takich sytuacjach, na tym etapie rozgrywek słabych drużyn już nie ma. A
przynajmniej być nie powinno. Prowadzona przez Jose Mourinho drużyna Czerwonych
Diabłów zmierzy się z Celtą Vigo. Starcie piątej drużyny Premier League z
dziesiątą Primera Division może nie być takim spacerkiem, jak można
przypuszczać. Poważnie osłabione United najprawdopodobniej będzie musiało sobie
poradzić bez takich zawodników jak Ibrahimović czy Rojo, a nie wiadomo, czy w
trakcie spotkań ligowych nie wypadną inni zawodnicy. Na dzisiaj dysponują
przebudzonym z zimowego snu Marcusem Rashfordem, którego wspierają takie
nazwiska jak: Martial, Pogba, Mychitarian, Mata, czy wreszcie Rooney. Po
stronie Celty szczególnie niebezpieczny może być grający z przodu wychowanek
Iago Aspas. Ustawiany na środku bloku ofensywnego John Guidetti ma tylko o
jedno trafienie mniej od wspomnianego wcześniej Aspasa. Łącznie dziewięć
strzelonych bramek w tegorocznej edycji Ligi Europy. Jak widać, obrońcy United
mogą mieć ręce pełne roboty w majowych meczach.
Olympique
Lyon po serii rzutów karnych wyeliminował turecki Besiktas, będąc tym samym
ostatnim zespołem, który dostał się do półfinałów tego turnieju. Teraz
przyjdzie mu się zmierzyć z niebezpiecznym Ajaxem Amsterdam, który wcześniej
odprawił z tej imprezy warszawską Legię. Holenderska drużyna w ostatniej chwili
załapała się do półfinałowej czwórki. Rzutem na taśmę doprowadziła do wyniku
3:2 w przegranym meczu z Shalke 04 Gelsenkirchen. Francuska drużyna, której
liderem jest Alexandre Lacazette zmierzy się z młodzieńczym szaleństwem Kaspera
Dolberga, Bertranda Traore czy Justina Kluiverta. W połączeniu z doświadczeniem
Shone lub Klaassena, może to wprowadzić chaos w szeregach obronnych Francuzów.
Równie dobrze, tak mógł wyglądać finał. Bez umniejszania drugiej parze
półfinalistów.
Podobnie
jak w przypadku Ligi Mistrzów, chciałbym podzielić się swoimi typami. W mojej
opinii, to właśnie Celta Vigo zostanie oddelegowana do domu. Dlaczego? United
na papierze ma wszystko, żeby dołożyć kolejny puchar do swojej gabloty. Studzę
swój zapał tym, że angielska drużyna obok bardzo dobrze zagranych spotkań (jak
te wygrane z Chelsea), potrafi także dać „show” na poziomie niższych klas
rozgrywkowych. Z drugiej pary większe szanse wydaje się mieć drużyna z
Amsterdamu. Ale po drugiej stronie barykady stoi Lacazette, który potrafi być
klasycznym „game winnerem".
Może to właśnie jeden dotyk geniuszu wystarczy do tego, żeby móc wyjść w
wielkim finale na murawę Friends Arena w Solnie?
Patrząc na
to wszystko, można wysnuć jedną opinię: pod względem piłkarskim, maj będzie
bardzo gorącym miesiącem. Należy już rezerwować miejsca na kanapach, fotelach,
krzesłach i pufach. W związkach mogą szykować się trudne momenty. Do barów już
są zwożone dodatkowe litry złotego trunku. Kibice, pewnie gdzieś się
przetniemy.
Komentarze
Prześlij komentarz